Rozglądam się dookoła szukając wzrokiem Mirandy, która przed chwilą
stała u mojego boku, ale zaraz zniknęła gdzieś w tłumie. Nigdzie jej nie
widzę, więc postanawiam ruszyć przed siebie i zatrzymać się dopiero
przed właściwym wejściem na pokład samolotu.
Gdy robię kilka
kroków przed siebie czuję wibrację telefonu w prawej kieszeni moich
spodni. Wyciągam telefon i patrzę na wyświetlacz Domowy czuję
dziwne ukłucie w brzuchu, ponieważ dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że
tak naprawdę to za parenaście godzin nie będzie to już mój dom.
Naciskam zieloną słuchawkę, po czym od razu zostaję przywitana przez
wesoły, a przynajmniej taki udawała, głos mojej mamy. Po prostu wiem, że
się martwi i wiem też, że bardzo dobrze umie ukrywać swoje uczucia.
Prawdopodobnie mam to po niej.
-I jak tam, kochanie, dotarłyście całe i zdrowe na lotnisko?- pyta.
-Tak, mamo, dotarłyśmy.-wzdycham. Za żadne skarby nie mogę powiedzieć jej, że jako tako zgubiłam przed dwiema minutami Mir.
-Więc za ile będziecie wsiadać na pokład samolotu?-słyszę jak powtarza słowa taty. Jak tylko znajdę Mirandę, oczywiście.
-Za jakieś półtora godziny. -odpowiadam. Bo jeśli nie, to polecę sama.
-Dobrze...więc trzymaj się córciu, i pamiętaj: koniecznie do nas dzwoń! -to nie była prośba.
Krótkim
pożegnaniem kończymy rozmowę, a gdy podnoszę głowę widzę Mirandę
stojącą pod wąskim korytarzem, nad którym pisze pogrubionymi literami TOALETY, rozgląda się, pewnie mnie szuka. Podchodzę do niej, a gdy ta się odwraca ma załzawione oczy. Staję jak wryta.
-Erik
do mnie dzwonił -pociąga nosem- Mówił, że z nami koniec, że to nie ma
sensu, jak mam wyjeżdżać z kraju. -odpowiada na nieme pytanie zadane
przeze mnie. Podchodzę i ją przytulam. Bez słów. Owszem, nie jestem
dobra w pocieszaniu. To też prawdopodobnie odziedziczyłam po mamie.
Zawsze wiedziałam, że ten cały Erik jest nie odpowiednim chłopakiem dla
Mirandy. Są, a raczej byli ze sobą przez 2 lata, spotykali się zawsze po
naszych treningach w wynajmowanej sali do kursu tańca. Erik do niej nie
pasował, od zawsze tak uważałam, lecz trzymałam język za zębami, gdyż
wiedziałam jak się bardzo kochali, no...przynajmniej jak bardzo kochała
go Miranda. Zawsze wydawało mi się, że on nie odwzajemnia jej uczuć. I
miałam rację przekonałam się o tym jak byliśmy razem, w trójkę na
imprezie, wtedy Mir poszła do WC, a on zaczął zabawiać się z innymi.
Nigdy o tym nie powiedziałam Mirandzie, i nadal mam wyrzuty sumienia,
ale ja nie chciałam jej ranić, nie wtedy, gdy miała rozwodzących się
rodziców na głowie. Co za dupek, dupek, dupek.-Na pewno chcesz
wyjeżdżać? Zawsze możemy wrócić, jeśli chcesz...-urwałam w połowie,
modląc się, żeby odpowiedź była przecząca. Oczy przyjaciółki zrobiły się
jak spodki, na te pare sekund z oczu Mirandy zniknął jakikolwiek
smutek, a zastąpiło go zszokowanie.
-Ava, do cholery, jak możesz
tak mówić?! -wrzasnęła. Teraz to ja byłam zaskoczona.- Dobrze wiesz, że
za nic w świecie nie odwołałabym lotu do Nowego Yorku!
Planowałyśmy tam zamieszkać od naszego m.in. pierwszego spotkania,
zawsze o tym gadałyśmy, to było nasze marzenie, a Ty się mnie pytasz czy
przez jakiegoś totalnego dupka odwołam nasze życiowe marzenie?! Jak
możesz..- och, tego się nie spodziewałam. totalny dupek- zgadzam się z tym. Jakkolwiek egoistycznie to zabrzmi, jestem zadowolona, że mam Mirandę tylko dla siebie i przy okazji też Nowy York.
-Dobrze, dobrze, chodźmy już, bo się spóźnimy -uśmiechnęłam się, co od razu odwzajemniła
*
Moje
podekscytowanie rosło coraz bardziej, gdy zbliżałyśmy się do celu
naszej podróży. Miałam szczęście, że siedziałam koło małego okienka i
mogłam patrzeć na widok za nim znajdujący się. Lekko szturchnęłam ramię
śpiącej obok mnie Mirandy, żeby pokazać jej wspaniały widok. Przetarła
idealnie umalowane oczy i spojrzała na mnie zaspana, wyglądała uroczo-
jak zawsze, zresztą.
-Długo spałam? -wychrypiała i zaraz ziewnęła.
-Cały
lot -zachichotałam. Wytrzeszczyła na mnie oczy i zaczęła przepraszać-
Jeju, Mir, nic się nie stało! To nie Twoja wina, że jesteś zmęczona,
zresztą ci się nie dziwie po tym....-nie chciałam poruszać teraz tematu
Erika-....po tym wszystkim! -wywróciłam oczami, a ona jedynie pokiwała
głową i wyjrzała przez okienko.
-Woow. -westchnęła.
*
Teraz,
gdy stoję przed drzwiami sporej kawalerki dech zapiera mi w piersi.
Stawiam walizki przy framudze drzwi i wchodzę do środka. To mieszkanie,
urządzone jest idealnie, dokładnie tak, jakbym sama to wszystko
umeblowała. Otwieram pierwsze drzwi po mojej prawej stronie, za którymi
znajduje się ogromna łazienka, gdy ją mijam widzę piękne obrazy
znajdujące się na ścianach przedpokoju. Otwieram kolejne drzwi i
kolejne, za którymi znajduje się mały salonik i, jak zgaduję pokój Mir,
potem mijam kuchnię, aż docieram do mojego nowego pokoju. Ściany są pomalowane na jasno-fioletowo, pokój jest wielki, dokładnie taki, jaki chciałam.
*
Po
dokładnym zwiedzeniu tego wielkiego pomieszczenia i wysłuchania pisków
szczęścia od Mirandy, w końcu ruszam odświeżyć się po locie.
Wchodzę
do ogromnej łazienki, zamykając tym samym drzwi na klucz i podchodzę do
pięknego, dużego lustra, wiszącego na przeciwległej ścianie. Gapię się w
swoje odbicie, chcąc zobaczyć tą samą Ave, którą chyba przez przypadek
zostawiłam w Chicago. Wiem, że powinnam się cieszyć, że rozpoczynam
nowe, dorosłe, pełne atrakcji życie, ale moje zmartwienia Mirandą i jej
ex chłopakiem, moimi rodzicami i brakiem funduszy, nie dobra, tu
przesadzam, mój brat ma kupę forsy, którą z chęcią na mnie wydaje, ale
ja jej nie przyjmuję, wszystko to mnie przytłacza. Bo niby kiedy znajdę
jakąś dobrą pracę? Poznam jakiegoś fajnego chłopaka? Kiedy ułoży się mi i
Mirandzie w życiu? Tak, wiem, właśnie mamy szansę...bla, bla, bla.
Ściągam z siebie schodzone ubrania i napuszczam wodę do ogromnej wanny z
jacuzzi. Gdy się napełniła, wchodzę do środka, czuję jak moją skórę
drażni gorąca woda. W końcu mogę się odprężyć.
Po upływie jakiejś godziny zdecydowałam, że mogę wrócić do swojego pokoju. Tak, nadal nie mogę się przyzwyczaić.
Położyłam
się na wielkim, miękkim łóżku, a raczej łożu stojącym pod główną
ścianą, że tak to ujmę, i przykryłam się białym kocem.
Śnią mi
się koszmary, przez co budzę się z krzykiem. Odkrywam gruby koc, pod
którym jest mi za gorąco i podchodzę do okna, po czym je otwieram.
Patrzę w niebo, a zaraz potem na dół, na boisko, na które mam widok z
okna. Widzę jakąś osobę, tańczy. W końcu orientuję się, że patrzę na
chłopaka, tańczącego chłopaka, przystojnego chłopaka. Podziwiam jego nie
dokończoną choreografię i wzdycham cicho. Przez ten cały czas, gdy
patrzę przez okno, ani razu nie odpoczął. Widzę niekiedy jego twarz,
jest...seksowna, w ogóle, on cały jest seksowny, ma bicepsy,
umięśnione, nie za bardzo, ale i tak idealne nogi i ręce. Widzę zarys
jego szczęki, jest taka...ah, całuśna. Gdy w końcu mam okazję zobaczyć
jego cholernie, zdecydowanie, najseksowniejszą klatę na całym świecie,
słyszę głos Mirandy, który woła mnie z kuchni.
-Kurwa -mamroczę i odwracam się napięcie w stronę drzwi.
~*~
No i mamy pierwszy rozdział!
Wiem, że nie za dużo się w nim dzieje, ale to jest pierwszy rozdział także, sami wiecie ;)
Z tego co wiem, każdy pierwszy rozdział jest dość nudny...i krótki...
Ale, obiecuję Wam, że sytuacja będzie o wiele, wiele ciekawsza, atrakcyjniejsza w następnych rozdziałach!
Mimo wszystko, mam nadzieję, że ten rozdział zachęcił Was do czytania tego fanfiction ;*
Do następnego, czyli, jak przypuszczam, do za tydzień!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Na razie zapowiada się fajnie i ciekawie, aczkolwiek tamta fabuła była zajebista:( eh
OdpowiedzUsuńPostaram się, żeby ta fabuła też przypadła Wam o gustu ;D
UsuńZaciekawiło mnie to ff :) Dobra robota jak na początek. Życze duuuuużo weny i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń@dariam01 ♥
bardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńNo, no, muszę przyznać, że opowiadanie jest całkiem nie złe ;) Ale to dopiero tylko 1 rozdział...czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie :)
OdpowiedzUsuń