Rozdział trzeci

NOTKA POD ROZDZIAŁEM.Po zrobieniu wszystkich porannych czynności w łazience wychodzę na korytarz i kieruję się do mojego pokoju. Podchodzę do okna i głośno wciągam świeże powietrze, które wleciało do pokoju przez otwarte okno. Rozmyślam o tym jak będzie mi się mieszkać bez Mirandy. Nawet, gdy mieszkałyśmy w Chicago to byłam przyzwyczajona do jej obecności w moim domu. Naprawdę, byłyśmy jak siostry. Bardziej kochające siostry, niż nienawidzące. Oczywiście były wzloty i upadki, ale przy tym drugim zawsze się podnosiłyśmy.
Nie mogę zaprzeczyć, że cholernie się o nią boję, ale nic na to nie poradzę- jeśli dowiedziałaby się o tamtej imprezie i Eriku to pewnie by się załamała. Sama nie wiem dlaczego tak bardzo roztrząsam tą sprawę...dobra, nie będę sobie wmawiać, że to przez dobro dla Mirandy. Kiedyś podobał mi się Erik, nawet bardzo. Nigdy, przenigdy nie przyznałam się do tego Mirandzie, ale to jedyna rzecz jaką przed nią ukrywam. Od miesiąca Erika mam w dupie i zaczynam go nienawidzić za to jak potraktował Mirandę za jej plecami. I alkohol go tu wcale nie usprawiedliwia.
 Cicho wzdycham i kieruję myśli na inne tory. Jak za pstryknięciem palca przypominam sobie chłopaka, który tańczył na boisku przed moją rozmową z Mirandą. Odruchowo obracam głowę w tamtą stronę i nasze oczy się spotykają, a ja się rumienię. Stoi oparty o bramkę, ma na sobie czarne supry, czarne dżinsowe spodnie, nie ma ubranej koszulki więc mogę się dokładnie przyjrzeć jemu umięśnionemu torsowi. Jest tak cholernie seksowny, że nie mogę się powstrzymać od fantazjowania co by ze mną potrafił zrobić w łóżku. Na samą myśl oblewam się jaskrawo czerwonym rumieńcem. Podnoszę wzrok na jego całuśne, różowe usta w kształcie serca i aż muszę oblizać swoje. W końcu nasze oczy ponownie się spotykają, jego są karmelowo-czekoladowe, w których, tego jestem pewna, można się rozpłynąć. Nagle nabieram podejrzenia, że w pokoju zrobiło się chłodniej i wieje wiatr z mojej prawej strony prosto w mój bok. Widzę, że chłopakowi drgają kąciki ust, więc podążam wzrokiem tam gdzie on. I w tym samym momencie do pokoju wpada Miranda.
-Okej...przepraszam, jak się ubierzesz to daj znać-mówi, a ja patrzę na odsłonięty skrawek gołej skóry na piersi aż do tyłka.
Chwileczkę, Ava spokojnie. Jeżeli ruszysz się zbyt gwałtownie to ręcznik spadnie i ten chłopak, który tam stoi na dole zacznie się śmiać jeszcze bardziej, a Ty spalisz się ze wstydu. Czuję jak bardzo pieką mnie policzki, więc próbuję je zasłonić włosami. Cholera, dlaczego ja się nie ubrałam?! Ach, no tak, zamierzałam, ale oczywiście ktoś mi przerwał swoją kurewską seksownością. Kątem oka spoglądam w kierunku bramki, gdzie spodziewałam się zobaczyć chłopaka, ale nikogo nie zastałam. Całkowicie podnoszę wzrok i zauważam, że jego rzeczy też zniknęły. Czyżby młodociany, seksowny tancerz umiał się aż tak szybko poruszać? Nie ważne, lepiej się się skup na ubieraniu się. Ale jak? Za bardzo mnie rozproszył.
 Ubieram czarne rurki i białą, obcisłą bokserkę do tego białe balerinki i czarne kolczyki. Gdy uznaję, że w takim szyku mogę ukazać się światu idę do Mirandy.
-Chciałaś porozmawiać..-zaczynam, ale przerywam gdy widzę, że dziewczyna trzyma przy uchu słuchawkę.
-Tak...mhm....rozumiem....w porządku...tak, mhm, do zobaczenia -wzdycha i odkłada komórkę.
-Z kim rozmawiałaś?-chcę wiedzieć.
-Z ojcem Erika. Powiedział, że Erik wyjechał.-odpowiada łamiącym się głosem.
-Jak to "wyjechał"?! Gdzie? -pytam podniesionym głosem.- Przecież miałaś do niego lecieć. Dzisiaj!
-Wiem. Greggy nie wie gdzie jest Erik, ale obiecał mi, że da znać jak coś będzie wiedział o jego położeniu.-odpowiada.
-Co zamierzasz teraz zrobić?-pytam z nadzieją, że odpowie, że zostaje na miejscu. Jednak, to co ma mi do przekazania zbija mnie z tropu.
-Wyjadę. -odpowiada bez zastanowienia.
-Jak to "wyjedziesz"? Gdzie? -wołam. Jak może mi to robić? Kto mnie wesprze jak nie przyjmą mnie do pracy, a jej nie będzie w domu?
-Planowałam Meksyk, ale może do Vegas. Wyjadę dziś wieczorem. -odpowiada.- Ava, nie jesteś dzieckiem, dobrze o tym wiesz. Więc nie muszę Ci tłumaczyć, że chcę odpocząć? Nie jadę tam na zawsze, wrócę za dwa, góra trzy tygodnie..
-Najpierw załatwiasz mi pracę, bez mojej wiedzy, a teraz jakby nigdy nic wyjeżdżasz. Dobrze wiesz, że to jest nie fair. Powinnaś mnie wspierać, ale oczywiście Erik jest ważniejszy od Twojej przyjaciółki! -czuję jak ze złości czerwienią mi się policzka, jak zawsze w takich sytuacjach. Miranda wydaje się być bardzo zaskoczona, co zresztą mnie nie dziwi. Nigdy tak na nią nie najeżdżałam, może to wszystko ze stresu...nie ważne. Wychodzę z pokoju i zatrzaskuję za sobą drzwi. Jednak wiem, że nic nie zatrzyma Mirandy, jak coś postanowi to nie odpuści. Często jest to irytujące.
Idę do swojego pokoju i przebieram się w luźny T-shirt i sięgam po piłkę do koszykówki, która leży przy moim łóżku, związuję włosy w luźny koczek i wychodzę na dwór, na boisko, dokładnie tam gdzie tańczył
t e n chłopak. Nie liczę na to, że go tam spotkam. Po prostu chcę się rozerwać, nie zamierzając tańczyć, chcę spróbować czegoś innego.
Gdy znajduję się przed klatką schodową okrążam budynek i wchodzę na gigantyczne boisko. Widzę sześć koszy do koszykówki, dwie bramki do piłki nożnej i trybuny, a na nich kilka osób. Żeby dobrze im się przyjrzeć muszę zasłonić ręką oczy przed rażącym słońcem, wtedy zauważam długie, blond włosy powiewające na wietrze, gdy przyglądam się dłużej, zauważam, że dziewczyna siedzi na ławce z jakimś chłopakiem. Chyba robią to, czego nie powinni robić w publicznym miejscu tylko w sypialni. Czuję ogromne zażenowanie i odwracam wzrok. W końcu, po dokładnym oglądnięciu boiska decyduję się porzucać do kosza. Nie trafiam prawie ani razu, nie dziwię się, ten cały stres w związku z nową pracą i wyjazd Mirandy źle wpłynął na praktycznie wszystko co robię. Chwileczkę....PRACA, jasny gwint, która godzina?
Wyciągam telefon z kieszeni spodni i patrzę na elektroniczny zegarek, który wskazuje godzinę 13. Cholera.Wybiegam z boiska i kieruję się w stronę domu.
*
Gdy wysiadam z taksówki mój wzrok od razu pada na ogromny dom, a właściwie willę, w której będę pracować. Oczywiście jak tylko państwo Bieber mnie przyjmą.
Trzęsę się cała i czuję niemiłe ukłucie w brzuchu. Nie umiem jednak określić czy to ukłucie zazdrości czy zdenerwowania. Wiem, że mam zamożną rodzinę, ale przy nich czuję się swobodnie, a teraz nie wiem jak to będzie..nie wiem jak się przy nich zachowywać.
Dzwonię na domofon i drzwi wejściowe prawie natychmiast się otwierają. Staje w nich kobieta, na oko ma z trzydzieści pare lat. Ma ciemne, falowane włosy sięgające jej do ramion i sympatyczny uśmiech. Na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo miłą i sympatyczną kobietę. Odwraca się trochę w bok i naciska jakiś guzik, jak przypuszczam po to, by wpuścić mnie do środka. Mam rację po tym jak słyszę charakterystyczny dźwięk otwierającej się bramki. Uchylam furtkę i ruszam w stronę kobiety, która gestem ręki zaprasza mnie do środka domu, pogodnie się uśmiechając.
-Witaj, Ty pewnie jesteś Ava. -wyciąga w moją stronę rękę, ale nie po to, do czego się spodziewam. Kobieta uścisnęła mnie i dopiero wtedy słyszę inny głos niż jej.
-Pattie, mogłabyś sobie podarować. Ta dziewczyna ma u nas pracować, a nie być Twoją nową przyjaciółką. -ten głos...gdzieś już go słyszałam, tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Kobieta, więc jednak Pattie, odsuwa się ode mnie i spogląda w przestronny przedpokój.
-To, że u nas ma pracować nie znaczy, że nie może być moją nową przyjaciółką. -odwraca wzrok w moją stronę- Prawda, kochanie? -w odpowiedzi niepewnie kiwam głową. "Kochanie"? Czy ja tu przyszłam do pracy, czy tylko po to, by zdobywać nowe znajomości? No nic, raz się żyje. -Śmiało, wejdź do środka i czuj się jak u siebie, a ja tylko pójdę do Jaxona.
-Dobrze. -odpowiadam i uśmiecham się. Pattie zgrabnie wbiega po schodach i po chwili znika w przedpokoju. Idę do wielkiego salonu i podziwiam ogród, który widać przez wielkie okno, przenoszę wzrok na ogólny wystrój domu, jest naprawdę bardzo nowocześnie, pięknie, cudownie...jak w bajce. Podchodzę do komody ze zdjęciami i wszystkie po kolei oglądam. Nagle moją uwagę przykuwa zdjęcie małego chłopca z ciemniejącymi blond włosami i czekoladowymi oczami. Stoi oparty o karuzelę i uśmiecha się szeroko do kamerzysty, więc widać, że nie ma jeszcze jedynek. Zastanawiam się czy to właśnie jest Jaxon.
Nagle zaczynam robić się bardzo ciekawa jak maluch, którym mam się opiekować wygląda i do którego rodzica jest podobny? Widziałam jego mamę, ale nie widziałam jego ojca.
Moje rozmyślania przerywa odgłos ziewającego małego dziecka i kroki dobiegające ze schodów. W mgnieniu oka się odwracam i widzę Pattie, która kończy schodzenie po schodach i bacznie mnie obserwuje.
-Ja...przepraszam, nie powinnam była..-język zaczyna mi się plątać więc decyduję się powiedzieć głupie 'przepraszam', kolejny raz.
-Och, kochanie, nie masz za co przepraszać, mówiłam, że masz się rozgościć.-odpowiada. Faktycznie, mówiła.
-Dobrze, przepraszam-mówię i obie zaczynamy chichotać. Pattie jest naprawdę przemiłą kobietą, szkoda, że nie jest w moim wieku..w końcu spoglądam na chłopczyka ma jasne blond włoski, zupełnie jaśniejsze od tego chłopczyka na zdjęciu, ma brązowo karmelowe oczka i szeroki uśmiech na twarzy.
-Cześć mały -mówię i lekko czochram jego włoski- Ty jesteś Jaxon?
-Tak -odpowiada i zaczyna chichotać.
-A ja jestem Ava. Ile masz latek? -pytam z szerokim uśmiechem. Boże, jak ja kocham takie małe, urocze dzieci. Same patrzenie na nie, gdy są szczęśliwe daje mi wielką przyjemność. (czy to zabrzmiało, jakbym była pedofilem?) Malec w odpowiedzi wyciąga rączkę i pokazuje na palcach liczbę cztery na co się uśmiechnęłam i zwróciłam do Pattie:
-Jest uroczy, naprawdę. Już nawet wiem po kim. -patrzę porozumiewawczo na Pattie, żeby zrozumiała, że chodzi mi o nią.
-Dziękuję, Avo. -uśmiecha się promiennie.-Och, kurczaki! Zapomniałabym. Chcesz może kawy, herbaty? Może czegoś innego? -pyta.
-Kawy poproszę. -odpowiadam.- czy mogę pobawić się z Jaxonem w salonie?
-Naturalnie, jeśli Jaxon będzie chciał możecie iść do jego pokoju, a później ustalimy Twoje godziny pracy.-uśmiecha się do mnie. Wow, tak szybko? Żadnych szczególnych pytań?, brak podpisania umowy?. Moje rozmyślania przerywa jęk Jaxona.
-Justiiiiiiiiin, Ava, chcie do Justiiiina -mówi i ciągnie mnie za końcówki moich długich, brązowych włosów, co jest cholernie urocze. Naprawdę, żadne dziecko nie zrobiło na mnie nigdy takiego wrażenia jakie zrobił na mnie ten uroczy chłopczyk, chociaż opiekowałam się masą innych dzieci różnych sąsiadów. Tak to jest jak jest się najstarszą dziewczyną (nastolatką) w całej dzielnicy.
-A kto to jest Justin, skarbie? -pytam nie wiedząc o kogo chodzi malcowi.
-Justin to jego brat. -odpowiada mi Pattie.- I powinien wrócić do domu za niedługo-zwraca się do Jaxona. Maluszek piszczy z radości i zaczyna klaskać w dłonie na co ja i Pattie zaczynamy się śmiać.
I właśnie w tym momencie otwierają się drzwi frontowe, a Jaxon zaczyna się szarpać i wyrywać, żeby pobiec do drzwi.
-Justin, Justin! -woła malec biegnąc w stronę drzwi.- A gdzie jest Justiin?-słyszę po chwili drżenie w głosie malucha, co świadczy o tym, że jak zaraz nie zobaczy Justina, to rozpłacze się na dobre.
-Justin już idzie, kochanie. -w odpowiedzi słyszę przyjemny, kobiecy głos, a zaraz po nim drugi, straszny i skrzeczący.
-Tak, musiał iść po zabawki dla ciebie, które przywiózł.
-A kiedy przyjdzie? -pyta. Drzwi frontowe znów się otwierają i w przedpokoju słyszę szczęśliwy śmiech Jaxona.
-Cześć młody, co tam u Ciebie? -słyszę seksowny, zachrypnięty, męski głos. Czuję się trochę nieswojo stojąc samej w cudzym przedpokoju, ponieważ Pattie gdzieś, nie wiem gdzie, zniknęła, więc kieruję się do salonu i siadam na kanapie. Po chwili słyszę szepcący, ale dość głośno, głos Jaxona:
-Przyszła nowa niania. -i właśnie po tych słowach, gdy spoglądam w stronę przedpokoju widzę dwie dziewczyny, które witają się ze mną podniesieniem ręki i Justina trzymającego na rękach Jaxona.
Hmm, jestem pewna, że gdzieś już go widziałam....Cholera. To przecież ten sam chłopak z boiska. No tak, go nie da się pomylić z nikim innym. Te same ciemne blond włosy, czekoladowo-karmelowe oczy i zadziorny uśmieszek, który doprowadza mnie do palpitacji serca.
-Ach, więc to jest Twoja nowa niania...-odchrząkuje, jakby chciał zdusić w sobie: a)wybuchnięcie niepohamowanym śmiechem, b)parsknięcie, c)zmieszanie.- Miło Cię poznać, jestem Justin. -cholera, co teraz, co teraz? Odpowiedz debilko.
-Miło Cię poznać Justin, jestem Ava. -odpowiadam krótko na co on zaczyna chichotać.- Powiedziałam coś nie tak? -pytam na co on zaczyna śmiać się trochę głośniej, a ja się rumienię. Pewnie chodzi mu o to z ręcznikiem. Naprawdę, byłoby lepiej gdybyśmy oboje o tym zapomnieli.
-Nie nic, tylko większość osób zwraca się do mnie 'panie Justinie' albo 'panie Bieberze, to zaszczyt z panem rozmawiać'. -mówiąc to zmienia głos do piskliwego no co ja z Jaxonem zaczynamy chichotać, zanczy ja chichotać a malec śmiać się w niebo głosy. Gdy Justin puszcza malca, żebym tym razem to ja wzięła malca na ręce, widzę dokładnie zarys jego mięśni brzucha pod cienkim białym sweterkiem. Teraz mogę pochłaniać go wzrokiem całego. Chryste, czy to właśnie tak wygląda młody bóg? Czy to sen? Bo jeśli tak, to nigdy nie chcę się z niego obudzić.
Moje plany pochłaniania Biebera wzrokiem przerywa niecierpliwe chrząknięcie Jaxona, który czeka z wyciągniętym rączkami do góry, żebym go wzięła na ręce. Dlaczego w takich chwilach zawsze się rumienię? No dlaczego? Gdy wygodnie sadowię malucha na ręce odzywa się Justin:
-Czy Pattie dała Ci umowę? Czy w ogóle zaczekała z tym na mnie? -pyta. Co? Przepraszam z jakiej racji miała czekać na Ciebie? Chyba to jest jej dziecko, tak?
-Na to wygląda, ponieważ nie dała mi żadnej umowy do podpisania. -odpowiadam. Bieber chyba zauważył moje wahanie, bo westchnął cicho i poprosił, żebym usiadła na kanapie, a zaraz potem on dołączył do mnie. Jezu Chryste, naprawdę nie mogę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, za bardzo mnie rozprasza jego cudowny zapach. Skup się.
-
Widzę, że nie wyjaśniła Ci też, że nasza rodzina nie jest dość normalna? -o czym on do cholery mówi?- Posłuchaj, nie chcę, żebyś wyciągała pochopne wnioski, ale Jaxon jest adoptowany....przeze mnie.
Cholera.
~*~
Cześć misiaki, na wstępie chciałam Was bardzo mocno przeprosić,
że tak długo zwlekałam
z tym rozdziałem. No ale sami rozumiecie:
-szkoła, nauka,
-przeprowadzka
-mama zmienia pracę itp.
W moim  życiu teraz dużo się dzieje i naprawdę mam problemy z
wyrobieniem się z rozdziałami.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
A co do rozdziału to mam nadzieję, że Wam się podoba,
pisałam go równe dwa tygodnie haha.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W NIEOKREŚLONYM
CZASIE.
proszę Was o wyrozumiałość, nie jestem maszyną
do produkowania nowych rozdziałów na Too Much.

Ściskam.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

20 komentarzy:

  1. Omg, niespodziewałam się tego :o
    Jak się co cieszę że jest nowy rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurcze tego się nie spodziewałam
    genialny rozdział ;)
    czekam na kolejny
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  3. jakos nie przypadla mi do gustu ta fabula...piszesz troche niezrozumiale ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O kuuuurwa O.O Ale zwrot akcji... Świetny rozdział i życzę duuuuużo weny na następny
    @dariam01 ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW! Genialny rozdział, dodaj szybko kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zwykle świetny! Nie moge sie doczekać następnego :) oby był szybko, bo robi się ciekawie ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio? :O Świetne! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale niespodzianka... robi się ciekawie. Świetny rozdział :) czekam na kolejny <33333

    OdpowiedzUsuń
  13. Dodasz następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń